Jakiś czas temu z indywidualnej skomponowanej serii zabiegów skorzystała trener Monika Garboś, w mediach znana jako @monika_trenermama. Niezwykle ważna było dla niej poprawa jakości skóry metodami najbardziej zbliżonymi do tych naturalnych. Zachęcamy do lektury opisującej jej wrażenia z wizyt w Medicus Uroda.
Żyjemy w czasach, kiedy granica pomiędzy zdrowym, naturalnym dbaniem o siebie, a brakiem akceptacji upływającego czasu jest bardzo cienka i łatwa do przekroczenia..
Wiele kobiet (oraz mężczyzn!) wpada w pułapkę łatwo dostępnych zabiegów „upiększających” i poprawiających urodę. Coraz trudniej wyłapać moment, w którym jesteśmy już o krok za daleko..
W ostatnim czasie miałam okazję wypróbować na sobie kilka zabiegów medycyny estetycznej. Ich przebieg i efekty na bieżąco Wam relacjonowałam. Dziś chciałabym podsumować swoje odczucia i wnioski z tego doświadczenia.
Po pierwsze – decydując się na ingerencję pod skórę, brałam pod uwagę tylko i wyłącznie współpracę z lekarzem i ośrodkiem dysponującym najlepszymi preparatami na rynku. Na naszym terenie takim miejscem jest Medicus Uroda i tam właśnie wybrałam się, żeby wykonać zabiegi.
Po drugie – wybierając zabieg kierowałam się efektem jakiego mogę się spodziewać. Nie chciałabym w żadnym wypadku zmieniać rysów swojej twarzy czy ingerować w to jakie proporcje wybrała dla mnie natura 😉 jasne, że gdybym mogła mieć na to wpływ – chciałabym wyglądać inaczej. Ale wyglądam dokładnie tak i najlepszym co mogę zrobić to siebie zaakceptować i polubić. Każda poprawka będzie niosła za sobą efekt sztuczności i rzucała się w oczy jako coś dziwnego w wyglądzie twarzy. Tego chciałam uniknąć. Wybrałam zabiegi które dadzą efekt „odświeżenia”, rozświetlenia, mniejszego zmęczenia, poprawy naturalnego napięcia skóry, bez wypełniania.
Pierwszy zabieg (Stylage HYDROMAX) koncentrował się na okolicach ust i policzków. Ten sam preparat można podać np. W okolicę oczu, ja jednak widziałam największe następstwo grawitacji właśnie w tym miejscu 😉 efekt nie był widoczny od razu lecz zdecydowanie zwiększał się z upływem dni, a nawet tygodni, również na skutek picia wody. Preparat wiązał jej cząsteczki i w naturalny sposób wypełniał ostrzyknięte okolice.
Drugim zabiegiem był słynny wampirzy lifting, czyli ostrzykiwanie osoczem uzyskanym w wirówce po pobraniu mojej własnej krwi. Dodatkowo był on wzbogacony kwasem hialuronowym, znajdującym się już w strzykawce do której trafiło osocze (zabieg Cellular Matrix). Znów ostrzyknęliśmy okolice ust i żuchwy, tym razem korzystając z metody podania kaniulą – czyli jedno wkłucie grubą igłą i rozprowadzenie preparatu pod skórą. Tutaj efekt był spektakularny! Od razu po wyjściu nie było śladu ingerencji, a buzia była rozświetlona i naturalnie napięta, ale nie wypełniona, bynajmniej nie wyglądałam jak chomik 😉 z każdym tygodniem efekt był nawet mocniejszy i mam wrażenie, że utrzymuje się do dziś choć minęło kilka miesięcy.
Ostatni zabieg („Xela Rederm 1,1%”) postanowiłam skierować na okolicę oczu. Mimo, że zmarszczki mimiczne w ogóle mi nie przeszkadzają, wręcz uważam że „wyprasowane” oczy wyglądają nienaturalnie i zabierają urok twarzy. Jednak przekonana przez Panią Doktor, że preparat nie jest wypełniaczem, a jedynie doda efektu „wyspanych” i wypoczętych oczu, zdecydowałam się na jego wykonanie. Efekt faktycznie był zamierzony, jednak przez to że został wykonany kaniulą – trzeba było na niego poczekać 2-3 tygodnie, aż zeszła cała opuchlizna. I tutaj przestrzegam -jeśli ktoś ma delikatną skórę, płytko osadzone naczynka – lepiej zdecydować się na metodę mezoterapii – delikatne ukłucia małą igiełką. Wtedy prawdopodobnie ingerencja nie będzie widoczna, a opuchlizna zejdzie o wiele szybciej. Okolica oka jest bardzo delikatna, potrzebuje więcej czasu, aby się zregenerować, ale właśnie ta mobilizacja do regeneracji przynosi oczekiwany efekt.
Opierając się na poradach i doświadczeniu ludzi znających się na swoim fachu – można skorzystać z medycyny estetycznej zachowując umiar i naturalny wygląd. Zawsze staram się kierować zasadą, że mniej znaczy więcej – i tutaj świetnie się ta zasada sprawdziła 😉
Ale jest jeszcze jedna wartość dodana, ważna dla każdej kobiety. Robiąc coś tylko dla siebie, troszcząc się o siebie samą – czujemy się ważne, zadbane i kochane. I to widać na szczęśliwej buzi 🙂